A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas

J 1, 1-5. 9-14

Staliśmy się dziećmi Bożymi. Dziecko Boże, tak zadecydował Bóg.

Ale po za liturgią to określenie ma raczej znaczenie negatywne. Takie lekko ironiczne.

Gdyby ktoś chodził po ulicy, i mówił głośno do ludzi, że są dziećmi Bożymi to spotkałby się z odrzuceniem. Albo kpiną.

Dziecko Boże, tak trudno przychodzi nam cieszyć się tym rozwiązaniem które Bóg dla nas sprawił, stwarzając wszystko, a na końcu nas żebyśmy byli Jego dziećmi.

Pewnie, że musimy zasłużyć sobie na to. A ta zasługa polega na przyjęciu Słowa posłanego przez Boga.

Dziecko Boże przyjmuje Słowo.

To jest trudne zadanie.

Zazwyczaj stajemy bezradni bo odkrywamy jak bardzo nam daleko by przyjąć Słowo w całości. Ile oczekujemy ochrony od tego Słowa. Ile ma nam pomóc, za nas coś rozwiązać, pocieszyć, pokonać naszych wrogów, ostatecznie sprawić by życie było w komforcie bez smutku, bez cierpienia. Choć to już jest wielki postęp gdy zauważymy tę naszą bezradność w przyjęciu Słowa.

Ale nie potrzebnie się trapimy z drugiej strony, bo przez Słowo wszystko sie stało.

W przeszkodach również jest Słowo. Bo przez Nie wszystko się stało. I w smutku. I w cierpieniu. Oraz naszej bezradności.

Musimy postępować oraz żyć jak dzieci.

Dzieci wszystkiemu ufają co mówią rodzice. I my ufajmy Bogu, ufajmy Słowu. A wszelkie odkrycia własnej ostrożności w przyjmowaniu Słowa, niech będą drogą do Słowa jaką idziemy wytrwale.

Tylko grzechy nie są z Boga. mamy je wyrzucać, nie przyjmować. Tak jak dzieci. wyrzucać i nie dyskutować.

Musimy sobie zasłużyć aby byc Dziećmi Bożymi, jednak to polega tylko na przyjęciu czyli zaufaniu.

amen

Skip to content