Czy potrafimy stanąć twarzą w twarz wobec bezmiaru krzywdy

J 13, 31-33a. 34-35

I życie dogoniło Kościół. Myślę teraz o tym filmie Tylko nie mówi nikomuktóry nie dawno ukazał się w internecie. Był oglądany ponad 20 mln razy, to więcej niż ludzi co niedzielę przychodzących do Kościoła. To obraz dokumentalny o przestępcach pedofili w sutannach.

Niestety dopiero potrzeba pokazania tej zbrodni publicznie aby głos ofiar został usłyszany. To po emisji dowiedzieliśmy się, że ksiądz który miał wyrok oraz zakaz kontaktu z dziećmi prowadzi rekolekcje dla dzieci. Ale przecież ktoś go zaprosił, ktoś znał jego historię. Pewnie takich sytuacji będzie więcej. Pomimo od 20 lat toczącej się walki z pedofilią w Kościele.

Jak to się stało, że ofiara jest na końcu torski Kościoła?

A walka z tym złem natrafia na taki opór?

Potrzeba było publicznego pokazania zła aby nastąpił wstrząs. Bo tak trzeba nazwać ilość oglądających ten film, reakcje biskupów – niestety tylko niektórych, której pewnie by nie było. Tamten ksiądz poprosił o sekularyzację. Ale ile osób pokrzywdzonych jeszcze czeka na sprawiedliwość.

Gdzie zatem jest to prawo miłości o którym dziś mówi ewangelia. Czy aby nie polega tylko na mówieniu, że jest takie przykazanie, a ono jest najważniejsze. I na tym kończy się miłość. Mówienie o szacunku dla każdego, o trosce o ofiary, zero tolerancji to jedno, a liczenie, że sam jakoś zniknie problem, zło lub ci ludzie sprawcy. Albo nagle zbudzimy się w innym świecie.

A może śpimy cały czas, zgadzając się na to, że zawodzą ci którzy powinni troszczyć się. I najtrudniejsze pytanie co zrobić gdy zawodzą ci którzy mają powierzoną troskę. Nie mówię teraz o prezbiterach, tylko biskupach. Dla nas ważniejszy jest biskup czy ofiara? Czy potrafimy stanąć nie w myślach, ale twarzą w twarz wobec bezmiaru krzywdy, tej zbrodni na niewinnym dziecku.

Obrazem naszej, całej tej sytuacji, takiej bezradności oraz czekania, że nic nie potrafimy zrobić, jest ten pomnik w Licheniu. Został już zasłonięty, ale latami stał przedstawiając budowniczego tego sanktuarium który okazał się sprawcą. A miliony ludzi odwiedzało Licheń, patrzyło i miało podziwiać agresora. Nikomu to nie przeszkadzało. To symbol miejsca w jakim się znajdujemy obecnie.

Co z tego wyniknie? Zależy też od nas.

amen

Skip to content