J 20, 19-31
Tu się zaczął Kościół. Coniedzienne spotkania z Panem.
Co niedziela chodzimy do Kościoła po to.
Tak było w dzieciństwie. Obecnie już o to musimy walczyć bo praktyka zanika powoli.
Chodzimy, bo wierzymy choć nie widzieliliśmy. To jest dziewiąte błogosławieństwo obok ośmiu z Góry Błogosławieństw koło Kafaranaum.
Ale jakie ono jest proste.
Chodzić do Kościoła co niedziela.
Z tego chodzenia wyniknie później cała nasza przygoda z Chrystusem.
To jest jednocześnie jedyna recepta gdy pogubimy się w życiu, zgubimy drogę.
Rozpocząć chodzić do Kościoła. Tak po prostu. Choć nie widzimy a wierzymy. Albo nawet jak nie widzimy, i nie wierzymy. Bo wtedy chodzenie też pomoże. To jest ta jedyna droga spotkania Boga Zmartwychwstałego. Spotykać się przy łamaniu chleba. Choć tak jak apostołwie nie poznawali, nie wierzyli.
A jak ktoś chodzi codziennie? A Błogosławieństwo nie spływa! Nie ogarnia nas a tylko coś przeciwnego. Co wtedy?
Pewnie trzeba zmienić metodę chodzenia.
Nie w tym sensie, że tyłem wchodzić na Eucharystię albo coś innego podobnie nierozsądnego wykonywać.
Trzeba przychodzić ale bez jakiegokolwiek oczekiwania. Bez zniecierpliwienia. Po prostu przysłuchiwać się z daleka. Przyglądać. Niczym celnik z przypowieści. A Pan da pustemu sercu obfitość łask.
Tylko trzeba czekać.
Nie narzucać swojego rozwiązania.
Może taka pustka, taka nie wiara oraz nie widzenie, jest konieczną Golgotą aby Zmartwychwstać.
Z pewnością nie mamy innej drogi do życia, jak przez śmierć.
Również nasza wiara oraz spotkanie Pana nie ma innej drogi.
amen