HOMILIA W DZIEŃ ŚMIERCI PAPIEŻA BENEDYKTA XVI

           

31 grudnia w oktawie Bożego Narodzenia
Homilia w dzień śmierci papieża Benedykta XVI, Bazylika NSPJ w Krakowie

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 1, 1-5. 9-14)

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, z tego, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

Liturgia słowa z ostatniego dnia oktawy Bożego Narodzenia odnosi nas do Ewangelii czytanej w uroczystość 25 grudnia. O Logosie, o Sensie Zasadzie i Prawdzie świata. Z odkrywania tej Prawdy, Joseph Ratzinger, jako profesor teologii, pasjonat liturgii, biskup, kardynał i papież uczynił pasję swego życia. Oddaje to jego biskupie motto:  „Cooperatores Veritatis”, „Współpracownicy Prawdy”.

Przywołajmy nieco liczb, które w sposób niedoskonały spieszą nam z pomocą, kiedy próbujemy objąć rozumem i wyobrażeniem jakieś doniosłe zdarzenia i nadać im pewną spójność.

Benedykt XVI przewodził Kościołowi od 19 kwietnia 2005 r. do swojej abdykacji, 28 lutego 2013r. Zatem ponad 7 lat, 10 miesięcy, (jak wyliczono dokładnie 2872 dni). Jako papież senior, w cieniu ogrodów watykańskich, modlił się za Kościół i czasami dzielił swoimi refleksjami nt. życia Kościoła przez kolejne 10 lat. Był ostatnim żyjącym, uczestnikiem II Soboru Watykańskiego, jako sekretarz arcybiskupa Kolonii Josepha Fringsa, współredagując wiele ważnych dokumentów.

Najdłużej w historii współczesnego Kościoła, bo przez prawie 25 lat, pełnił funkcje Prefekta Kongregacji Nauki Wiary, stanowiąc nieocenione oparcie instytucjonalne, doktrynalne, prewencyjne i dyscyplinarne przez prawie cały pontyfikat Jana Pawła II.

Jako teolog wydał ponad 30 książek. Jako Prefekt podpisał swoim nazwiskiem, w imieniu Stolicy Apostolskiej setki instrukcji, listów i dokumentów.  Jego działalność naukowa była skupiona wokół zagadnień teologii fundamentalnej, eklezjologii, liturgiki i mistagogii.

Jako papież odbył 24 podróże zagraniczne do 24 państw. W tym trzykrotnie Niemcy i Hiszpanię przewodniczył 11 obrzędom kanonizacji i upoważnił innych kardynałów do przeprowadzenia 116 beatyfikacji. Podczas których, ogłoszono świętymi 45 a błogosławionymi 870 osoby. Na pięciu konsystorzach ustanowił 90 kardynałów.

Wydał trzy encykliki: o wierze (dokończoną przez papieża Franciszka), o nadziei i o miłości. A także 4 adhortacje, 18 motu proprii oraz 10 konstytucji apostolskich, dotyczących tak duchowych jak i bieżących aspektów życia Kościoła. Pozostawił nam również piękny duchowy testament, trylogię „Jezus z Nazaretu”, będącą jego osobistym zapisem medytacji nad życiem Jezusa. A także kilka wywiadów, które w niespotykany dotąd sposób dały nam wgląd w życie i duchowość panującego papieża. Opera Omnia, czyli dzieła zabrane Josepha Ratzingera – Benedykta XVI liczą 16 tomów, średnio po 700 stron każdy.

Po niezwykle – nazwanym przez wielu spektakularnym i ekspansywnym – pontyfikacie Karola Wojtyły, przyszedł czas Josepha Ratzingera. Okres refleksji Kościoła nas samym sobą. Czas oddechu, oceny i ponownego przemyślenia czym jest Wspólnota Kościoła. Benedykt XVI zasłynął z inicjatyw podjętych na rzecz ponownego przemyślenia liturgii po reformach II Soboru Watykańskiego, próby jednania wewnętrznych konfliktów. Nastąpiło niemające w dziejach pojednanie tak na poziomie deklaracji jak i doktryny z Kościołem Anglikańskim. W końcu bezprecedensowa i wciąż budząca kontrowersje, decyzja o abdykacji, która na zawsze zmieniła postrzeganie urzędu Papieskiego. Tyle, by wspomnieć krótko o najważniejszych rysach jego pontyfikatu, który pełen jest piękna, trudnych decyzji, wielkiego świadectwa wiary ale i sprzeczności.

W momencie ustępowania z urzędu było już bezdyskusyjnym, że oto byliśmy świadkami czasu najwybitniejszego teologa na tronie papieskim. Wielu już wtedy się zastanawiało, czy, niezależnie od podjętych procesów kanonicznych, można mu przyznać tytuł Doktora Kościoła. Tyle skrótów myślowych, wielkich liczb i uproszczonych syntez na temat wkładu Benedykta XVI w dzieje Kościoła Katolickiego ostatnich 60 lat.

Niezależnie od tego jak bardzo chcielibyśmy niuansować liczne aspekty pontyfikatu Benedykta XVI najważniejsze pozostaje jedno, to co kluczowe dla roli Pasterza Pasterzy i Sługi Sług Bożych. Przekaz wiary.

Stąd też przywołany prolog ewangelii Janowej oraz zawołanie Benedykta XVI, „Współpracownicy Prawdy” wzięte z trzeciego listu św. Jana,  które jest kluczem do rozumienia jego myśli i misji.

W swojej książce „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”, pisze m.in. o „skoku wiary”, jako o akcie rozumu, woli i serca. Filozofia jak i teologia, którym poświecił swoje akademickie życie była próbą oddania w nasze ręce pewnej interpretacji rzeczywistości (nieraz bardzo krytycznej, również dla samego Kościoła), ale przede wszystkim, odkrywania na nowo w naszym życiu Logosu – Słowa Wcielonego i Prawdy Przedwiecznej, jak to wyznajemy.

Podstawową tezą Ratzingera jest to, że to nie my posiadamy Prawdę – z wieloma jej wypaczeniami dyskutował przez całe życie – ale to, że Prawda ma nas. Skoro świat jest Boga to również i my. Skoro Boży zamysł, ten Logos, odwieczny sens i zasada istnienia należy do Boga, to również i my do niej należymy.

Nie jest ona czymś co można sobie przywłaszczyć, oswoić, zagarnąć dla siebie i wybrać z niej co dla nas najdogodniejsze. Jak na to wskazuje sam Benedykt, to co najlepszego człowiek może w swoim życiu zrobić, jako zwieńczenie swoich wątpliwości, rozterek, życiowych eksperymentów i poszukiwań jest… przybliżenie się i przyłączenie się do Prawdy. Bycie, a jakże, jej współpracownikiem. Kimś kto przyjmuje postawę ucznia wobec mistrza, kto słuchacza i kontempluje. Stanięciem w pokorze, wręcz na kolanach. W nierzadko przytaczanej przez Benedykta sentencji: „lex orandi lex credendi” – „prawo modlitwy jest prawem wiary” wyrażała się jego postawa ucznia, badacza a w końcu mistrza prowadzącego nad na drogach ku tajemnicach wiary.

Będąc naocznym świadkiem przemian powojennych, czasu rewolucji obyczajowej, zimnej wojny, blasków i cieni reform Soborowych, nowej szkoły prowadzenia egzegezy biblijnej, a więc ogólnych konsekwencji jakie zmiana w myśleniu pociąga w zmianie w teologii i rozumieniu człowieka, Ratzinger pozostaje tym, który na dość wzburzonym morzu różnych euforii, zachwytów, zgorszeń czy przewrotów, prezentował w sposób spójny i spokojny kurs myśli teologicznej. Nazywamy to jego podejście w teologii hermeneutyką ciągłości. Jednocześnie miał on wgląd w to, jak od kuchni wygląda machina administracyjna Kościoła ze wszystkimi jej chlubnymi i skandalizującymi  aspektami.

Jako kardynał, w głośnym „Raporcie o stanie wiary” daje nam błyskotliwe ujęcie kondycji tego Kościoła, jednocześnie tchnie w nią nadzieję, wiedząc, że tak długo jak Kościół trwa przy Bogu, przy Logosie, tak długo jest on na właściwym kursie.

W późniejszych latach zwykł papież Ratzinger, choć mniej oficjalnie głosić, iż jest „sceptykiem pełnym nadziei”. I jako Papież robił wszystko, by tę nadzieję w nas budzić. By tworzyć dla niej przestrzeń. By nazywać fałsz po imieniu. W mocnych rozważaniach napisanych na drogę krzyżową, ostatnią w życiu Jana Pawła II, pisał, że Kościół jest pełen brudu, a Łódź Piotrowa nabiera wody. Jednocześnie wiedział, że to nie obraz zła i upadku ma być przedmiotem naszej fascynacji i chorej kontemplacji, ale ma nim być Osoba Chrystusa.

Trudno o bardziej sprzyjający czas kontemplacji Słowa, jak dany nam jest obecnie w Kościele – czas Bożego Narodzenia. Myślę, że to, czego by nam papież Benedykt życzył, to właśnie zgoda na to, by dać się tej tajemnicy pochłonąć, porwać, i nią zainspirować. Tak jak ona kiedyś pochłonęła jego. By pozwolić posiąść się Prawdzie, która w istocie już nas ma, ale chce być odkrywana i wcielana w życie. By w końcu pozwolić sobie na coś, z punktu widzenia racjonalnego rozumu szalonego, na skok wiary.
o. Paweł Dudzik SJ

Skip to content