Homilia, Boże Narodzenie – pasterka, 25 grudnia 2023 roku
Leszek Gęsiak SJ
Drogie Siostry, Drodzy Bracia,
pośród ciszy nocy dał się słyszeć płacz dziecka. W mieście Dawidowym zwanym Betlejem, w czasie spisu ludności, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 6-7). Dziecko zapłakało, bo rozpoczął się nowy etap w jego życiu. Było już samodzielne, bez pępowiny łączącej je z mamą. To był nowy etap życia dziecka, jego Matki, towarzyszącego im Józefa, ale także nowy etap dla Izraela i dla całego świata.
Tam, gdzieś od nas daleko, w Palestynie, przyszedł dwa tysiące lat temu na świat człowiek, który miał do wykonania zadanie, jakiego jeszcze nikt przed nim nie miał. To Dziecię nie było jeszcze wtedy tego świadome, ale powoli, z biegiem czasu, odkrywało swoją misję i swoją rolę, które miało w tym świecie do wypełnienia.
Jest współczesna kolęda w języku angielskim o tytule Mary, Did You Know, skomponowana w 1991 roku przez Buddy Greena do tekstu Marka Lowryego. Często jest ostatnio wykonywana z polskim tekstem Piotra Nazaruka pod tytułem Mario, czy już wiesz. W kolędzie tej słyszymy szereg pytań, które stawiane są Maryi odnośnie do jej małego Syna. Podstawowe pytanie w tej kolędzie brzmi: Mario, czy już wiesz kim okaże się Twój Syn, Twój mały chłopiec? A później rozpoczyna się cała seria pytań szczegółowych. My już znamy na nie dzisiaj odpowiedzi, ale Ona wówczas jeszcze ich nie miała: Mario czy Ty wiesz, że te stópki dwie po wodzie będą kroczyć? Czy Ty wiesz, że ta mała dłoń powstrzyma wielki wiatr?(…) Mario, czy Ty wiesz, że pewnego dnia przywróci wzrok ślepemu? (…) Że patrząc w Jego oczy – najświętszą widzisz twarz?
Ta dzisiejsza noc jest nocą pytań. Pytań nie tylko tych z kolędy, ale także wielu pytań o sens naszej wiary, o to czy wiemy i czy rozumiemy dlaczego to wydarzenie dzisiaj wspominamy. Świat, do którego przyszedł wówczas Jezus, był światem pełnym wątpliwości i trudności. Tak zresztą, jak i teraz. Otwierające dzisiejszą Liturgię Słowa czytanie z Księgi Proroka Izajasza mówiło o narodzie kroczącym w ciemnościach, który ujrzał światłość wielką. Fragment ten mówił nam dalej, że nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło (Iz 9,1). Kraj mroków i naród kroczący w ciemnościach. To jest właśnie ta noc, która spowiła wówczas Palestynę i czekała na swoje światło. Bez światła naród kroczący w ciemnościach będzie błądzić, a w końcu zginie. Tak jak kiedyś Izrael, tak i my dzisiaj potrzebujemy światła Jezusa. Świat bez Niego jest pozbawiony celu i sensu, bo jest jak naród kroczący w ciemnościach. Jezus stał się człowiekiem, by dać ludziom szansę na wyjście z ich ciemności, grzechu, słabości i poniżenia.
Wiemy, że wielu chciałoby dzisiaj świata bez Jezusa, świata bez Boga. Wielu chciałoby takiego świata, który ukazywany jest dzisiaj jako świat idealny, bo oddzielający to co laickie, świeckie, od tego, co religijne. Wiara w Boga wydaje się w tym świecie staroświecka, zacofana i obciachowa. Trzeba ją zatem zastąpić nowoczesną wiarą w nieograniczonego i nieskrępowanego niczym człowieka. Bo człowiek chce zająć miejsce Pana Boga. Tak jednak dzieje się od początku świata. Adam i Ewa w raju nie uwierzyli Panu Bogu. Byli pewni, że choć Pan Bóg coś im nakazuje, to oni i tak wiedzą lepiej. Szatan podpowiadał im, że jeśli zjedzą owoc z tego jedynego drzewa, z którego Bóg zakazał zrywać owoców, to i tak nie umrą. I uwierzyli szatanowi. I pomarli.
W świecie bez Boga nie ma światła, które pokazuje człowiekowi właściwy kierunek jego życia. To światło, to pierwszy element. A drugi element, który wyłania się z dzisiejszych czytań, jest także zawarty w jednym z pytań do Maryi we wspomnianej wcześniej kolędzie: Mario czy Ty wiesz Kim naprawdę jest maleńki Twój bohater? Mario czy Ty wiesz, że pewnego dnia On rządzić będzie światem? Odpowiedzi na to pytanie nie znał autor dzisiejszego pierwszego czytania, choć kilkaset lat przed narodzeniem Chrystusa napisał: Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: «Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju». Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic (Iz 9, 5-6). A zatem to Dziecię, które przyszło na świat ma być światłem i ma sprawować władzę. I po to są te święta, byśmy zobaczyli dziś Jego światło i uszanowali Jego prawo do tego, by stanowił nad nami władzę.
Często mówimy o „magii świąt”. Ale tu nie ma żadnej magii! Magia nie potrzebuje Pana Boga. Tu jest twarda rzeczywistość! Małe dziecię rodzi się w ogromnej biedzie, poza swoim domem, z dala od miejsca stałego pobytu. A jego rodzice potrzebują zwykłej, ludzkiej pomocy. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jego Matka z wielką pokorą najpierw przyjmuje trudne przesłanie przyniesione jej przez Archanioła Gabriela, które poniżało ją w oczach innych i powodowało różne domysły wśród jej sąsiadów i bliskich. Nie potrafi wytłumaczyć tego, co się stało, ani przed światem, ani przed sobą. Jako matka rezygnuje jednak z czegokolwiek dla siebie. Cała poświęca siebie wychowaniu dziecka i przygotowaniu go do życia. Nie zostawia sobie nic. Jest zawsze przy nim. I będzie z nim aż do końca, aż do Jego śmierci na Golgocie.
Jezus od pierwszych chwil swojego życia na tej ziemi uczy się, że mimo niedostatków, materialnej biedy, odrzucenia, opuszczenia swojego domu, jest kochany przez swoich rodziców i nigdy nie będzie przez nich pozostawiony, nawet jeśli rodzice musieliby zrezygnować z czegoś dla siebie. Jakież to dalekie od dzisiejszego, hedonistycznego świata.
Jezus uczy się świata, któremu ma nadać sens, cel, kierunek i wartość. Uczy się świata, który uznawał się za lepszy, który odrzucił Jego naukę i ukrzyżował za to, że mówił prawdę! I tak jest również dzisiaj. Wszystko wydaje się działać według tego samego schematu. Nie ma wielkiej różnicy w tym jak myślą ludzie dzisiaj i jak myśleli 2000 lat temu.
Kontemplując scenę narodzenia, wpatrując się oczami wiary w to płaczące dziecko, leżące w ubogim żłobie, zadajmy sobie pytanie o naszą wiarę. Nie o wiarę moich sąsiadów, przełożonych, szefów, koleżanek i kolegów. Zapytaj się o swoją wiarę. Czy ja tak naprawdę w to wszystko wierzę? Czy rzeczywiście wierzę w to, że ten mały kiedyś chłopiec, gdy się usamodzielnił, chodził po drogach Izraela, otwierał oczy ślepym, uszy głuchym, wyrzucał złe duchy opętanym, a zmarłym przywracał życie? Czy ja wierzę, że tak jest też dzisiaj, że to nie jest magia świąt? Nie chodzi przecież o ckliwe odśpiewanie kilku kolęd, tradycyjne połamanie się opłatkiem, pusty talerz i sianko pod obrusem? Czy ja naprawdę wierzę w to moje proste spotkanie z prawdziwym Bogiem, który dzisiaj, w tej wyjątkowej nocy, może dotknąć także Twojego serca i je przemienić? Czy wierzę, że to on jest moim światłem i drogowskazem? Czy wierzę, że to On ma w rękach losy tego świata i to On może dać mi prawdziwy sens życia? On może mi dać, oczywiście, jeśli ja mu na to pozwolę. I to nie jest magia! To jest nasza wiara, która albo góry przenosi, albo jej po prostu nie mamy. Gdyby nie było ciemności tej nocy, nie byłoby też szansy, by dostrzec to prawdziwe światło.
Chciałbym, byśmy na końcu raz jeszcze wrócili do pierwszego, podstawowego pytania z kolędy zadanego Maryi: Mario, czy już wiesz kim okaże się Twój Syn, Twój mały chłopiec? To jest podstawowe pytanie, które dzisiaj, w tę wyjątkową noc w roku, powinien sobie zadać każdy z nas: Czy już wiem, kim w moim życiu jest ten mały chłopiec?