Chcemy być bogaci, syci, radośni, chwaleni

Łk 6, 17.20-26

To jest takie odwrócenie tego co przyjmujemy za szczęście.

Bo raczej rzadko jest nam dobrze, jak nam jest źle. Albo źle, jak nam się powodzi.

Gdy nam się nie powodzi, dążymy do zmiany za wszelką cenę. Bo ubóstwo, smutek, płacz, nienawiść to dowody naszej klęski oraz wstyd przed innymi.

Natomiast jak nam się powodzi to gdy przychodzi pogorszenie, jest nam źle z dwóch pwodów. Pierwszy bo właśnie coś niedobrego się dzieje a po drugie, że tracimy ten stan satysfakcji życiowej, dobrego kierunku.

Błogosławieństwa są takie proste oraz czytelne a tak trudne w realizacji. One są nie z tej ziemi krótko mówiąc. Dopiero gdy chcemy nimi żyć, okazuje się jak nieważne jest wszystko do czego jesteśmy przyzwyczajeni czym żyjemy. Bo świat usiłuje żyć jak tego zapragnie.

Ale czy faktycznie potrafimy uznać smutek, nieszczęście, chorobę, brak zabezpieczenia w życiu, niepewność i żyć tak mając w sobie pewność, że Bóg jest z nami wtedy najbardziej. I żyć pełnią życia. Bez zawiści dla innych że im się powodzi. Albo jak żyć będąc bogatym i nie bojąc się wszystkiego stracić a później dalej pozostać szczęśliwym gdy tak się stanie.

Może dążymy do połączenia błogosławieństw z przekleństwami. Chcemy być bogaci, syci, radośni, chwaleni przez wszystkich. I by trwało tak cały czas oraz po śmierci. Wydaje się to niedorzeczne.

A jednak bardzo trudno uznać Dobroć Boga w cierpieniu. Może to jest jedyny sens i droga naszej modlitwy. Odkrywać Dobroć Boga, Jego błogosławieństwo w niepowodzeniu.

Każdy sam sobie odpowiada.

amen

Skip to content