J 20, 1-9
Ta Ewangelia oddaje porządek w Kościele.
Piotr jest pierwszy w świadectwie oraz we władzy. Choć inny go wyprzedził.
W życiu też tak możemy mieć.
Inni nas wyprzedzą ale my swoje i tak musimy zaświadczyć bo inaczej zaprzepaścimy Boży plan.
Bóg zdoła przeprowadzić swój zamysł.
Ale my możemy mu przeszkodzić w realizacji tego planu który nam wyznaczył czy zaprosił. A jeszcze innym również.
Zazwyczaj tak sobie myślimy, patrząc na tą scenę opisaną przez autora ewangelii św. Jana.
Oni śpieszą się, młodszy jest silniejszy no to wyprzedził, ale Piotr wchodzi pierwszy. Ewangelista nic nie pisze o Piotrze, tylko o tym drugim że uwierzył. A my wierzymy jako kolejne pokolenia.
Piotr uwierzył jako pierwszy wśród apostołów, tak przyjmujemy. Bo niewiasty chyba pierwsze widziały pusty grób oraz spotkały Zmartwychwstałego. Ale jest jakaś realcja między spotkaniem a uwierzeniem. Albo uwierzeniem a spotkaniem.
Może faktycznie trzeba najpierw uwierzyć żeby potem spotkać.
Często myślimy, że wierzylibyśmy bezapelacyjnie gdybyśmy spotkali Pana żywego. Wtedy nasza wiara byłaby jak diament nie do skruszenia. A skoro nie spotykamy to wiara się chwieje.
Trzeba uwierzyć żeby spotkać.
Tylko kogo jeszcze potrzebujemy żeby uwierzyć?
Bo świadectwo Piotra przecież doskonale znamy. A to nam nie wystarcza. My, nieszczęśliwi w naszej wierze. Wciąż nie dowierzamy, bo czekamy aż spotkamy Pana.
A On jest obok tylko Go nie widzimy? Albo nie wierzymy?
Każdy sam rozstrzyga.
amen