Łk 17, 11-19
Dziękczynienie. Słyszymy, na dziesięciu jeden tylko wrócił.
Coś bardzo trudnego.
Wydaje się na odwrót. Nie ma nic prostszego niż dziękować.
/Bardzo trudno sprawa./
Co to takiego, to dziękowanie, że jest takie skomplikowane?
Może warto spojrzeć na własne życie, żeby to zrozumieć.
Jak często dziękujemy?
Może dziękujemy w ten sposób, że potrafimy używać tego słowa. Albo używamy frazy, bo można dołączyć bardzo dziękuję.
A dziękowanie to coś więcej niż znajomość słowa dziękuję.
Więcej jak słyszymy, bo wymaga powrotu, aby jeszcze raz zderzyć się ze swoją biedą.
Uzdrowiony, nie musiał zachorować powtórnie, ale kiedy przyszedł dziękować, i stanął naprzeciwko tego kto jest tak potężny, to cała bieda powróciła w przeżyciu. A skoro ma taką moc, to może cofnąć zmiany, mógł tak pomyśleć. Może dlatego dziewięciu nie wróciło?
A okazało się tylko tyle, dowiedział się, że wiara(!) uzdrawia.
Czyli to dziękowanie prowadzi do pełnego poznania. I tego się obawiamy. Całej prawdy. Ona zawsze jest trudna. Bo wyzwala. A mamy coś do wyzwolenia. W przeciwnym wypadku już bylibyśmy w niebie.
Czyli dziękowanie jest jak śmierć. Po nim już tylko niebo.
A kto jest gotowy zaraz, w tej chwili co wypowiada dziękuję iść do nieba? Chyba jednak ziemia bardziej się nam podoba, póki co.
Tak więc to nic dziwnego, że na dziesięciu tylko jeden dziękował.
To nasze serce.
Dziękujemy sążniście, ale tylko jedną dziesiątą jego pojemności. Stąd pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąćjak pisze apostoł Jakub.
A wystarczy przyjść i dziękować. W zamian otrzymujemy niebo. Ale pod warunkiem, że ktoś jest gotowy zaraz stanąć twarzą w twarz z Ojcem Stwórcą?
Kto?
amen