Mt 28, 16-20
Wszystko jest jasne.
Pan jest z nami aż do skończenia świata. Musimy chrzcić w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego oraz nauczać ewangelii wszystkie narody. Czyli wszystkich których spotykamy.
Tak możemy się zapamiętać w tym nauczaniu, że zignorujemy
obecność Pana pośród nas. Z jednej strony tak bardzo Go pragniemy, On pozwala nam pokonać wszystkie trudności. Nawet te największe, najbardziej okropne. Tak wierzymy, dlatego pragniemy. W każdym razie póki na nas nie przyjdą.
Jest z nami w tym głoszeniu, a zapominamy o Nim.
Bo jak inaczej nazwać sytuację gdy ludzie odchodzą od Kościoła, od nas, od tego co nauczamy. Albo w imię Kościoła są niszczeni inni. Tak się dzieje, niestety.
A Często jedyne słowa jakimi ich żegnamy, to pretensje, może nie wyrażone, albo smutek. A przeiceż Pan za nich oddał życie, to ich nie porzuci. Tylko czy mają szanse wrócić, skoro ostatnie co pamiętają to nasze roszczarowanie nimi. Tymi którzy odeszli z Kościoła.
Gdybyśmy potrafili tak jak Pan, być z nimi niezależnie od tego jacy są to może łatwiej by wierzyli Panu, a jeszcze gdybyśmy sami niezależnie od tego co się z nami dzieje, żyli dobrze nie oglądając się na pomoc, tym bardziej Pan byłby widoczny.
Tylko o to chodzi.
Pan jest z nami. Jest z wszystkimi innymi. A my potrafimy to popsuć. Albo skupić się na trzeciorzędowych kwestich. I wmawiać, że to są właśnie Boże sprawy.
Skąd w nas takie umiłowanie pozoru?
Amen